Master Chefs 4 Dogs – Gotowanie z Sercem dla Psów w Potrzebie
W dzisiejszym wywiadzie mam przyjemność rozmawiać z Marcinem Kaczmarkiem - Pielin, który zainspirował i zorganizował wyjątkową inicjatywę charytatywną pod nazwą Master Chef 4 de Dog. To wydarzenie nie tylko jednoczy pasjonatów gastronomii, ale również wspiera schroniska i organizacje pomagające zwierzętom. Marcin opowiedział nam o swojej inspiracji, wyzwaniach związanych z organizacją oraz o tym, co najbardziej zapadło mu w pamięć po kilku edycjach tego wydarzenia.
Co zainspirowało Cię do stworzenia wydarzenia Master Chef 4 de Dog?
Pomagałem zbierając dary na własną rękę wśród ludzi, z którymi pracowałem w różnych miejscach. Ponieważ miałem przyjemność odwiedzić wszystkie trzy programy rozrywkowe o tematyce kulinarnej: Top Chef, Master Chef i Hell's Kitchen, a dodatkowo pracuję w restauracjach i uwielbiam wymyślać różne rzeczy, prędzej czy później musiałem na to wpaść. To naturalne połączenie moich pasji – gotowania i pomagania – które przekształciło się w Master Chef 4 de Dog.
Jakie wyzwania napotkałeś podczas organizacji tej charytatywnej inicjatywy?
Pierwszym wyzwaniem było urzeczywistnienie pomysłu, który kiełkował w mojej głowie. Musiałem stworzyć social media, znaleźć logo, nazwę, grafiki, a także drukarnię do plakatów. Trzeba było przekonać firmy partnerskie, by podarowały produkty na potrawy, a także nagłośnić wydarzenie w mediach, bo bez tego nikt by się o nim nie dowiedział. Znalezienie kucharzy, którzy zgodzą się poświęcić czas i pomóc zrealizować to odważne marzenie, było równie kluczowe. No i oczywiście potrzebne było miejsce, gdzie można było to wszystko zorganizować. Na szczęście udało mi się zaangażować wielu przyjaciół, takich jak Kuba, który zajął się stroną graficzną, czy Ernest Jagodziński i Hubert Gonera, którzy wsparli mnie w organizacji pierwszej edycji w City Parku w Poznaniu.
W jaki sposób udaje się Wam angażować społeczność kulinarną w pomoc zwierzętom?
Ze znalezieniem chętnych osób w środowisku gastronomicznym nie ma problemu. Mam to szczęście, że otaczają mnie wspaniali ludzie. W gastronomii jest wiele osób z wielkimi sercami, które chętnie angażują się w projekty, zwłaszcza gdy chodzi o pomoc. Oczywiście, zdarzają się wyjątki, ale przez dwadzieścia edycji Master Chef 4 de Dog wzięło udział prawie dwustu szefów kuchni, a żaden z topowych nie pytał o wynagrodzenie. Ta społeczność to coś pięknego – dzięki niej nawiązaliśmy wiele nowych przyjaźni i wspólnie realizujemy różne projekty.
Jakie są Twoje plany na przyszłość związane z Master Chef 4 de Dog?
Po pandemii, która przerwała nasze działania, udało się wrócić z wydarzeniem. Kolejne edycje odbywały się w restauracji Piernicova w Toruniu oraz w Republice Róż w Poznaniu. Moim marzeniem jest, by Master Chef 4 de Dog wpisało się na stałe w kalendarz Poznania, skąd pochodzę i gdzie prowadzę piekarnię. Jeśli nadarzy się okazja, chętnie zorganizujemy imprezy w innych miastach.
Jakie momenty z dotychczasowych edycji wydarzenia najbardziej zapadły Ci w pamięć?
Każda edycja jest wyjątkowa, ale chyba najbardziej zapadł mi w pamięć moment, kiedy gotowaliśmy podczas pierwszej imprezy. Byłem wtedy mniej doświadczonym kucharzem i nie wiedziałem, jak przygotować jedzenie na taką skalę. Smażyliśmy wątróbkę dla gości i biegaliśmy myć patelnie. Patrząc na to teraz, z perspektywy doświadczenia i rozwoju imprezy, wydaje się to nierealne. Dzisiaj wydarzenie jest o wiele większe, ale to właśnie te pierwsze chwile były dla mnie niezwykle ważne i pełne emocji.
Master Chef 4 de Dog to nie tylko impreza kulinarna, ale także ważna inicjatywa wspierająca potrzebujące zwierzęta. Marcin Kaczmarek z pasją opowiada o każdym aspekcie organizacji i o ludziach, którzy włożyli swoje serca w to przedsięwzięcie. Każda edycja niesie ze sobą coś wyjątkowego, a społeczność gastronomiczna nadal angażuje się w tę ważną inicjatywę. Czekamy z niecierpliwością na kolejne edycje!
Pozdrawiają Marcin Kaczmarek - Pielin / Rafał Grzegorzek